Z dużych kambulców, z dużą ilością roślin...... a potem woziliśmy ten cały gruz i te wielkie głazy w upale. Na początek trudno było znaleźć odpowiednie miejsce, teren wznosi się od pewnego momentu działki i właściwie wszędzie rosną drzewa. W końcu padło na kawałek obok ogródka warzywnego, koło granicy z sąsiadem, praktycznie w sadzie, w otoczeniu drzew liściastych..... krzewów liściastych......liści...echh..i to był błąd pierwszy......jesień to frustrująca pora roku...
Drugi błąd: Nie położyliśmy folii wszędzie, tylko po linii brzegowej skalniaka ( że niby to wystarczy i potem żadna cholera nie wyrośnie raptem ze środka! ).
Trzeci: zasypaliśmy gruz piaskiem, nie odczekaliśmy dobrze aż to wszystko sobie siądzie; zaraz ułożyliśmy pięknie, artystycznie i z polotem głazy... Zasypaliśmy znowu piaskiem, znowu nie poczekaliśmy tylko zaraz potem w wydzielone sektory powysadzaliśmy rośliny.
Przez ostatnie sezony borykaliśmy się z ciągłym dosypywaniem podłoża roślinom i uzupełnianiem go w szczelinach. Jednak jakoś dają radę.. zastąpiliśmy wiesiołka missouryjskiego - wawrzynkiem; przenieśliśmy też dominującą kocimiętkę koło podstawy skalniaka.... Właściwie to sama tam sobie zeszła :) Na jej miejscu umieściliśmy zaś goryczkę, przeniesioną ze skalniaczka nad oczkiem wodnym; na razie nie wygląda najlepiej i zasuszyła jedyny pączek który miała.
Jak na taką amatorszczyznę musimy wyznać, że wygląda zachwycająco ;)
Jednego nie przewidzieliśmy.... poprzedniego lata wprowadziły się ( bardzo pożyteczne oczywiście i wyczekane przez Mamę ) ROPUCHY ( ropucha zielona konkretnie ) !!
Nie żebym miała coś przeciwko, w końcu też jestem wiedźmą.....ale cholery robią sobie korytarze i jaskinie pod roślinami, odsłaniając ich korzenie. Specjalnie walczyć z nimi nie możemy, bo religia nam zabrania ;) Jedyne co robimy to z uporem maniaka zasypujemy kolejne, najbardziej newralgiczne otwory.
kawałek ropuchy....
Jak zmieniał się w czasie skalniak:
Od razu po obsadzeniu roślinami
tu jeszcze kocimiętka Fassena tłamsi żagwin
tymianek cytrynowy
rozchodnik ostry jest niezawodny, zawsze daje czadu :)
Bulaj i Akryl na obchodzie
Na szczycie skalniaka, obok lawendy przetrwała tylko jedna, różowa lewizja niestety. Żółto-biała odmiana wymarzła.
Z lawendy jesteśmy w ogóle bardzo dumni, dobrze jej na tym samotnym szczycie; chociaż mroźne wiatry ją smagają- to nasz najładniejszy okaz. Żagwin także spełnił pokładane w nim nadzieje i już myślę nad jakimś nowym, w innym kolorze :) Co by go wcisnąć koniecznie gdzieś ;)
Dodam jeszcze na koniec, że najgorsze co może być dla skalniaka to koszenie wokół niego kosą spalinową, w za bliskiej odległości - niestety można sobie w ten sposób zaaplikować masę niechcianych chwastów ! Nie polecam....ech.... :)
a to pierwsze zdjęcie w tym sezonie :)
Mądrzejsi o te parę lat ze skalniakiem w Grzeszynie; tworzymy teraz jeden w przedogródku Minkowickim ( u przyszłej teściowej ), ze spokojem, bez pośpiechu, dopiero w tym sezonie posadzimy część roślin. Dosypiemy jeszcze piasku i kamyczków. Ten kolejny twór robiony był bardzo porządnie :) Ale o nim kiedy indziej :)
Jakie są Wasze doświadczenia skalniakowe ?! Macie takowe ? A może polecacie jakieś fajne, sprawdzone roślinki ? :)
Ja skalniaka nie mam... jeszcze. Jeszcze, bo jest takie jedno idealne miejsce, które aż się prosi. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Kilka roślina na ten cel już mam, ale póki co czekają w innych miejscach w ogrodzie. Niestety najwcześniej latem mogę się wziąć za ten projekt, bo priorytetem jest wciąż warzywnik ;)
OdpowiedzUsuńWarzywnik najważniejsza sprawa ;) Fajnie mieć taki skalniak; my zrobiliśmy go latem i to był hardcore ! życzę Ci żeby nie było upałów ;)
Usuń