środa, 26 sierpnia 2015

Poślubny trip Puszczański


Zacznę od tego, że kochamy Lasy :)
Zapach, dźwięki, szmery, szelesty, piękno, majestat... Ach.. zielona, chłodna łagodność Lasu...
Jedni chadzają do kościoła, meczetu czy synagogi ...  my do Lasu :)
Puszcza Białowieska dla nas okazała się prawdziwą ziemią świętą. Jak Notre Dame w Paryżu, katedry angielskie czy Hagia Sophia razem wzięte.
Więc, jeśli nie byliście w naszej polskiej, zielonej Mekkce - zróbcie to jak najszybciej !!!!
Niestety skala na jaką wycina się Puszczę jest porażająca, przerażająca i smutna !
Najpierw wylądowaliśmy w Sawinym Grodzie koło Hajnówki. Przeżyliśmy rozczarowanie i prawie zeszliśmy na zawał wchodząc do Lasu...



...szybko zmieniliśmy lokalizacje na Budy które leżą 13 km od Hajnówki, a 9 od Białowieży. Miejscowość dużo lepsza na bazę wypadową po szlakach, dużo cichsza i milion razy piękniejsza :)
Zamieszkaliśmy w agroturystyce 'Na Budach Pod Gruszą' u pani Barbary Bruszewskiej i gorąco polecamy ! Atmosfera świetna, pokoje ładne i czyste, na około lasy ;)
Zdecydowana większość turystów porusza się tu na rowerach; które są dostępne do wypożyczania. My postawiliśmy na wycieczki piesze; żeby pokontemplować lepiej naturę ;)
Tą kontemplacje dalej czuję teraz w nogach i tyłku ... ale było warto :)
Zobaczyliśmy sporo wokół Bud i Teremisek; nawet szukaliśmy konkretnych dębów poświęconych tam konkretnym osobom... Hmm polegliśmy szukając dębu Simony Kossak niestety. Dęby na mapach są ale znaleźć je w realu ciężko.
Zwiedziliśmy oczywiście dokładnie Białowieżę. Byliśmy w Muzeum Przyrodniczo-Leśnym, którego polecić nie możemy. Pełno wypchanych brzydko zwierzów i tyle. Jedyna fajna tam rzecz to był głos Czubówny w audio gajdzie. Natomiast park pałacowy piękny, domki drewniane cudne, skansen architektury ludowej nie daleko wymiata. Jedzenie po prostu magiczne ! Przez cały pobyt jedliśmy kosmiczne ilości namiętnie :) Zupy grzybowe, solianki, rosół z kluseczkami, babki ziemniaczane, sosy zawiesiste, dziczyznę i pierogi ! No i lokalny rarytas: ciasto Marcinek z miliarda kruchych warstw przełożonych miliardem warstw masy śmietanowej jakiejś !
 Gdyby nie nalewka lipowa którą zabraliśmy w podróż; pewnie zeszlibyśmy całkiem ;)
Polecić możemy z całą pewnością restaurację w Białowieży 'Pokusa' i cynamonki białowieskie ze spożywczaka ! W Budach najlepiej zjedliśmy 'U Kolarza'; grzybowa zupa tam zachwyca po prostu !

 agroturystyka pod gruszą


Jeśli zamierzacie się wybrać w prastarą dzicz; to warto najpierw zafundować sobie wycieczkę z przewodnikiem do rezerwatu ścisłego. Potem fajniej chodzi się samemu po lesie; bo człek już wie co NAPRAWDĘ ogląda. Wybraliśmy przejście w małej grupie ( akurat było jeszcze dwoje chętnych, tak to poszlibyśmy sami z przewodnikiem ), z przewodniczką z "Sóweczki". W PTTK robią bardzo duże grupy, chociaż jest taniej.
Po rezerwacie oprowadzała nas pani Lucyna Szymura i było naprawdę super. Wiele się dowiedzieliśmy i myśleliśmy, że nie wiadomo ile zobaczyliśmy... dopóki nie popatrzyliśmy na mapę hehe ! Bardzo szybko minął nam tam czas i czuliśmy niedosyt wrażeń ;)
Żubra zobaczyliśmy tylko w rezerwacie pokazowym ale to dla tego, że codziennie było nam ciężko wstać o tej piątej rano i iść w ten ziąb.
W Teremiskach udało nam się zobaczyć przez przypadek pana Wajraka odkurzającego framugi swych drzwi. Było to prawie tak emocjonujące jak żubry ;) Stwierdziliśmy jednak, że nie wypada nam Go nagabywać w jego własnym domu. Mamy jedno więcej niezapomniane wspomnienie :)
Byliśmy też zobaczyć słynną Dziedzinkę, gdzie mieszkała Simona Kossak z panem Wilczkiem. Zachwyciły nas graby, które tworzą niesamowite, zielone sklepienia wachlarzowate w Puszczy ! Zachwyciły nas też tzw. olsy ! Co prawda były wyschnięte, bo susza Puszczy także nie oszczędza ale i tak piękne :)
Cały Las jest magiczny, jak z powieści Tolkiena :) Prawdziwy Fangorn.
Tak więc podróż nam się udała bardzo ! Nawet zaczęliśmy marzyć czy by się nie przenieść....
Musieliśmy niestety wrócić na ten nasz Dolny Śląsk pełen maluśkich, zapałkowatych drzew; w lasach hodowlanych...
W Białowieży :




















Zwierze i zielsko :

 w rezerwacie pokazowym


 Pani żubrowa






 piołun




 W Białowieskim Parku Narodowym :




 sałatka Białowieska :)








 Na szlaku :













 hmmm...




Także, kto nie był, niech jedzie !
Naładować sobie zielone serducha mega zieloną energią ;) 
Zaczerpnąć spokoju i mocy u ostatniego pierwotnego, zielonego źródła w Europie !!
I pomyśleć o tym jak kopnąć w dupę polityków; żeby REALNIE zaczęto chronić Puszczę...

Polecamy też tego bloga : http://puszcza-bialowieska.blogspot.com/
jego autor Janusz Korbel niestety niedawno zmarł.

10 komentarzy :

  1. No to wyprawa Wam się udała. My do tej pory poślubnej wyprawy nie mieliśmy jeszcze ;) Ale spokojnie - nie ucieknie przecież :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Halo, Zielony Płocie! Datę ślubu przegapiłam:( Ale życzenia jeszcze na pewno przyjmujesz? To życzę Wam dużo, dużo dobrych rzeczy, a głównie miłości i serdecznej przyjaźni, aż po grób.

    Piękna podróż poślubna, i tak fajnie sfotografowana:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie afiszowaliśmy się z datą ;) To było 14.08. :) Dzięki serdeczne za życzenia !!!! :)

      Usuń
  3. I ja wielu szczęśliwych dni życzę! Oby każdy kolejny rok był lepszy od poprzedniego.
    Wstyd się przyznać, ale nie byłam w Puszczy Białowieskiej, chociaż ciągle mam zamiar. Toteż skrzętnie zanotowałam sobie Twoje opinie, na pewno się przydadzą przy planowaniu wycieczki. Oby jak najszybciej. Magiczne miejsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo ! :) Magiczne, niesamowite i dewastowane - więc pomyślności w planowaniu wycieczki ;)

      Usuń
  4. Ale masz fajnego bloga :) Szkoda tylko, że zdjęcia takie malutkie, bo jest co oglądać. Puszcza, ach puszcza... Od dawna jest na mojej liście wymarzonych miejsc do zobaczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu malutkie? Po kliknięciu w dane zdjęcie powinno się ono powiększać :O
      Polecam do Puszczy się wybrać jak najbardziej; zwłaszcza jak wymarzona :)

      Usuń
  5. I pozwolę sobie kilka słów dopisać w tym już historycznym wpisie. Z panią Szymurą też pogadałam, ale w końcu się nie zdecydowaliśmy, bo trochę za późno było na sóweczkę, a połaziliśmy po lesie z naszym gospodarzem. My byliśmy na początku sierpnia podczas tych największych upałów. Tak też pobudka o 4 rano to była ulga, bo puszcza już o 10 stawała się piekarnikiem.
    Do muzeum nie weszliśmy, ale chcieliśmy. Skończyło się to prawie awanturą, bo ja tylko chciałam wejść na wystawę okolicznościową fotografii, a pani pytała zdziwiona dlaczego tylko? A ja na to "bo tak", a ona swoje. Nie mieliśmy siły czekać w tym upale na swoją kolej i biegać ze słuchawkami po salach. I skończyło się tym, że grzecznie powiedziałam pani, że ma się pocałować...
    Widzę, że mamy podobne pasje. Chętnie będę tu do Was zaglądać!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się,że będziesz do Nas zaglądać- na pewno odwdzięczę się tym samym; właśnie studiuje Twój wpis o cydrze ;) Nic nie straciliście, nie zwiedzając muzeum, bo tam sama 'kaszana' ;)

    OdpowiedzUsuń