poniedziałek, 7 listopada 2016

Wielki powrót...

O łał !! Ale Nas tu długo nie było...ostatni post z lipca !!! Jejuśku !! ;)
Jak można się było spodziewać wraz z datą 11.08. za płotem zapanował CHAOS
Syn nasz postanowił, przyjść na świat właśnie w tym dniu o 17:08 :) Ponoć... Ja nie wiem czy to była faktycznie ta godzina, bo trochę zajęta byłam ;) 
W każdym razie, po ok. szesnastu godzinach, z pomocą Lali, kiedy na kuchni pyrkał rosół, za oknem było mega zielono, psy ganiały w te i wewte... wydałam na świat dziecko. Normalnie prawie za płotem ;) .... nie daleko, bo we własnym domu ! 
Było to najbardziej kosmiczne, dziwne, przerażające, wzniosłe, wyczerpujące, wzruszające, bolesne i radosne doznanie w moim życiu... Po fakcie dostałam od Mamy najpysznieszą jajecznicę na świecie i gorący rosół. Sądzę, że w żadnym szpitalu by mnie, to nie spotkało :)
 I tak jesteśmy My i jest już Myślimir :)



 I jest nowa Rzeczywistość w której ciągle trudno nam się odnaleźć; a już zaplanować to...'haha'!! A zaplanować w ogrodzie, to już 'podwójne haha' !!
 I jeszcze jest nowy Międzyczas, który jakby się obkurczył. 
Udało nam się nieco ogarnąć na jesień ten nasz zapuszczony- niestety- kawałek szczęścia. Lala zrył glebogryzarą i pousuwał chęchy. Wszystkich planów takich jak piaskowanie gleby czy załatwienie obornika niestety już nie daliśmy rady zrealizować. Teraz mamy nadzieję, że uda się w lutym ogarnąć sad z cięciem i bieleniem. Ja mam nadzieję, bo planowanie....hmm...
Jedyna pewna rzecz teraz w moim życiu; ciepła i intymna - to chwile kiedy karmię piersią moje dziecko. I cieszy mnie każda. Tak mnie cieszy, że czuję się wyleczona z jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Że niby ogród zarósł? Jabłka nie zebrane? Po podłodze tańczą kłębki bliżej nieokreślonego czegoś? Ech....No to chrzanić to z grubsza ;)))
 Jedzenie to miłość :)
Jednak podsumowując sezon : Korzeniowe wyszły małe ale pełne smaku, bakłażany, papryki obrodziły super, ogórki szklarniowe i gruntowe zadowalająco. Cukinie jak zwykle długo i obficie, patisony klapa niestety. Dynie piżmowe rewelka. Jeżyny i maliny były fantastyczne !! Jabłka i gruszki dały czadu, brzoskwinie już nie bardzo. No czereśnie też ekstra... zjedzone prosto z drzewka przez kolejne pielgrzymki rodzinne. 
Największa zaś klęska sezonu, to ukochane pomidory :( Pod koniec lipca już musieliśmy spalić 60 krzaków z powodu zarazy ziemniaczanej ! Masakra i pogrom normalnie !! A były posadzone w odstępach, liście podbierane od dołu, ściółkowane słomą....Ech. Addio pomidory !!
I tak za płotem zawitała jesień, jak mruczący, rozlazły i lekko utyty rudy kocur.
 Jak Bonifacy w wersji dżindżer. 
W foliaku wszystko polikwidowane i już wzeszły ponownie dosiane: sałata, koperek, szpinak i rzodkiewka. Foliak zyskał też nową funkcję... mianowicie osłony od wiatru i deszczu podczas karmienia;)


Obecnie zajmujemy się przerabianiem jabłek na szarlotkowe do słoików, cydr, soki, ocet i gigantyczne ilości szarlotki pożeranej na bieżąco. Zrobiliśmy też kwas buraczany. 
Z przetworów, to najwięcej w tym roku: sosów pomidorowych, chutney, ajwar, ljutenica, przeciery, sosy do pizzy i suszone pomidory w oliwie.- z targowej limy wszystko. Hiciorem jesiennym jest też dynia piżmowa pieczona i zamieniona w ogniste puree.
A poza tym zmagamy się z lekką mgiełką frustracji i smutku na ten nasz świat bardzo polski.. Dlatego dużo gotujemy i jemy :) Jak muminy !! 
Bo to, że jestem zła na świat, nie uczyni mnie przecież szczęśliwą. 
To, że będę nieszczęśliwa, nie pomoże cierpiącemu światu.
Czemu mam się umartwiać i jednocześnie walczyć, żeby inni byli szczęśliwi? 
Problem w tym, że "dobra zmiana" zagarnia i profanuje już każdy aspekt naszego życia. Włazi chamsko, w obgównionych, śmierdzących buciorach na nasze podwórko.
 Zagląda do kieszeni, łóżka, książeczki zdrowia i myśli że do głowy i serca każdego Polaka...
Plany na przyszły sezon..., to w ogóle mieć jakieś plany.

"Leżę właśnie, zapatrzony w wieńców liście,
Uroczyście - wiekuiście - osobiście."
Bolesław Leśmian

No więc za Leśmianem leżę i karmię. Nie martwa co prawda....
Wrzucam trochę fotek zza płotu i mam nadzieję, że już powróciliśmy na dobre na blogowe łono. :)











 tak było zarośnięte....












 przed 'ryciem'


















 po 'ryciu'


 wiedźma z dzieckiem









Jesiennie i na złoto pozdrawiam Wszystkich !!??
Co słychać w Waszych ogrodach !?
Dużo mocy i cierpliwości ;))

Green Power !!!!!!


P.S. A TU jak było jesiennie za płotem w zeszłym roku ;)


10 komentarzy :

  1. Jakie dobre nowiny :):):) Pomimo tego co opisujesz, ogród wygląda dosyć dobrze. Choć wiadomo, że zawsze może być lepiej, dla mnie ogród to taka przygoda na całe życie. A zdjęcia to już super Wam wychodzą, jest w nich odrobina tajemnicy i jesiennej melancholii. Pozdrowienia dla Ciebie i rodziny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za miłe słowa :)
    Najbardziej mnie martwi kondycja gleby, bo już pod cienką warstwą zaczyna się zbita glina :( Dlatego nie mogę odżałować braku piaskowania.
    Pozdrawiam również :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Płocie Zielony, wielkie brawa! Dobrze się spisaliście powołując na świat następcę. I dziedzica (ogrodu);). Wielkie chłopisko - niech rośnie zdrowo i szczęśliwie. Resztą się nie przejmuj(cie).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie! Dziedzic rośnie jak na dobrym kompoście ;) Niedługo będę musiała go taczką wozić, bo już taki ciężki :)

      Usuń
  4. Cieszę się, że wszystko dobrze poszło! Zdjęcie w foliaku z Maleństwem cudne. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Historia z rosołem jak z bajki! Gratuluję!
    Z żadnym z moich dzieci bym tak nie mogła, bo były różnorakie komplikacje, ale byłoby pięknie! Kolejne lata przed Wami! Życzę sukcesów opiekuńczo - wychowawczych! :-) No i koniecznie synkowi należy zakupić niezbędne narzędzia ogrodnicze i kurki, żeby się nimi opiekował!
    A z zarazą wygrywają tylko fungicydy, przekonałam się o tym po wielu latach ekologicznych upraw :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Ja mam Krzesimira, ale on już dorosły jest! ;-)

      I poproszę Was serdecznie o zdjęcie syna we wózku, co bym mogła podlinkować ;-)

      Usuń
    2. Dzięki !!! Kurki będą na wiosnę za płotem i nawet myślę o kaczkach biegusach :)
      Kurcze i wyszło na to, źe Myślimir nie ma zdjęcia w wózku hehe..jak mi się uda to mu cyknę ;) On jest raczej w chuście noszony :) I w chuście zdjęcia ma.
      Z tą zarazą, to mnie podłamałaś z lekka, bo już tyle kombinowałam eko i nic :(

      Usuń
  6. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń